Od tygodnia spadają ceny ropy naftowej na światowych giełdach, po wcześniejszych nerwowych wahaniach. Notowania ropy Brent w Londynie spadły wczoraj do poziomu 51 USD za baryłkę z ponad 55 USD 4 kwietnia. Polskie stacje nie zareagowały jeszcze na obniżki cen paliw na europejskich giełdach, choć kształtuje się je na podstawie tak zwanego parytetu importowego. Możemy się jednak spodziewać, że w końcu tego tygodnia tankowanie bedzie tańsze.
Z międzynarodowego rynku ropy naftowej znika nerwowa atmosfera, która sprawiała, że jeszcze 4 marca baryłka ropy Brent w dostawach natychmiastowych na giełdzie w Londynie kosztowała 55,27 USD, a wczoraj jej ceny przekroczyły nieco 51 USD za baryłkę. Ubiegłotygodniowe obniżki cen ropy spowodowane zostały m.in. zapowiedzią krajów OPEC, że jeśli zajdzie taka potrzeba, to zwiększą wydobycie ropy o 500 tys. baryłek dziennie. Kartel obawia się bowiem, że zbyt wysokie ceny tego surowca mogą zmniejszyć popyt na ropę naftową, co byłoby dla producentów ropy niekorzystne. A taka możliwość wynika z raportu Komisji Europejskiej, która po raz drugi w tym roku obniżyła prognozy wzrostu gospodarczego w strefie euro. Za nieuzasadnione uznano też analizy amerykańskiej korporacji Goldman Sachs, według której niewykluczone są duże skoki cen ropy naftowej, nawet do 105 USD za baryłkę.
Wraz ze spadkiem cen ropy naftowej i jej wyrobów na giełdach światowych polskie rafinerie obniżały ceny hurtowe paliw. W PKN Orlen i w Grupie Lotos spadły one na tyle, że powinny spowodować obniżkę cen benzyn i oleju napędowego w sprzedaży detalicznej o 3-5 gr na litrze. Rafinerie kształtują ceny na podstawie tak zwanego parytetu importowego – w hurcie sprzedają na ogół paliwo o kilka groszy więcej niż kosztowałoby ich sprowadzenie z zagranicy. Nie mogą zbytnio wywindować cen paliw, ponieważ mogłyby stracić odbiorców na rzecz firm importujących benzynę i olej napędowy. W ostatnich dniach tankowanie na stacjach nie stało się jednak tańsze, choć spadły ceny hurtowe paliw. O cenach detalicznych decydują bowiem właściciele stacji. Zwykle na podwyżki cen hurtowych reagują oni natychmiast. Inaczej jest, gdy ceny hurtowe spadają. Stacje reagują na to z opóźnieniem. Po pierwsze, dlatego że chcą najpierw sprzedać paliwo zakupione wcześniej po wyższych cenach. Po drugie, każdy dzień zwłoki z obniżką cen to dodatkowe zyski. Dlatego wciąż na przykład za benzynę bezołowiową 95 płacimy na stacjach paliw średnio o 10 gr więcej niż przed tygodniem. Przy tym średnia cena detaliczna tego paliwa wynosi obecnie 3,94 zł – jej maksymalna cena wynosi 4,06 zł, a minimalna 3,68 zł. Ceny paliw są bardzo zróżnicowane w różnych rejonach kraju. Najdrożej jest w dużych miastach i aglomeracjach miejskich, gdzie dochody mieszkańców są wyższe od średniej krajowej. O cenach decyduje też konkurencja na lokalnym rynku i na przykład odległość od baz magazynowych oraz polityka poszczególnych sieci stacji paliw, których właścicielami są rafinerie, koncerny zagraniczne i prywatne firmy z kapitałem polskim.
Przy spadkach cen ropy naftowej i jej produktów na giełdach światowych można się spodziewać wkrótce dalszej obniżki cen hurtowych paliw oferowanych przez krajowe rafinerie. W rezultacie, uwzględniając ubiegłotygodniowe korekty, można oczekiwać, że w końcu tego tygodnia i w następnych dniach ceny detaliczne paliw na stacjach benzynowych zostaną obniżone o ponad 10 gr na litrze.
