Ewentualne zrównanie akcyzy na olej grzewczy z akcyzą na olej napędowy nie zmniejszy szarej strefy na rynku paliwowym i nie zwiększy wpływów budżetowych wbrew temu, co twierdzi resort finansów. Zdecydowanie podniesie natomiast koszty ogrzewania domów i produkcji w wielu firmach, doprowadzi do likwidacji wielu miejsc pracy – przekonywał podczas konferencji prasowej Włodzimierz Ostaszewski z Polskiej Izby Paliw Płynnych.
Ministerstwo Finansów przygotowało projekt rozporządzenia, w którym przewiduje objęcie akcyzą gazu płynnego w wysokości 695 zł za tonę, wykorzystywanego do celów opałowych, którym napełnia się butle i zbiorniki. Spowoduje to wzrost ceny butli gazowych, z których korzysta 4,5 mln rodzin, o 10 złotych na sztuce (w cenach detalicznych z VAT). Przy dzisiejszej cenie butli 34 zł, oznacza to podwyżkę o 30 proc. Projekt rozporządzenia uderza przede wszystkim w najbiedniejsze grupy społeczne. Doprowadzi to do krachu branżę gazu płynnego i jest przykładem pogłębiającej się fiskalizacji państwa – alarmowała przed paroma dniami Polska Organizacja Gazu Płynnego (POGP). Przeciw rozporządzeniu protestuje też Polska Izba Paliw Płynnych, ponieważ przewiduje się w nim także zrównanie akcyzy na olej grzewczy z akcyzą na olej napędowy. W efekcie akcyza na lekki olej opałowy ma wzrosnąć z 233 zł do 1028 zł za tysiąc litrów. Gdyby tak się stało, cena detaliczna oleju opałowego wzrosłaby o 60 proc. – szacuje Polska Izba Paliw Płynnych (PIPP). W sumie na wymienionych zmianach akcyzy budżet chce zarobić rocznie ok. 2,7 mld zł. Ale nie zarobi – przekonują eksperci PIPP. – Zdecydowany wzrost cen oleju opałowego, po ewentualnym podniesieniu akcyzy, spowoduje dość szybki zanik jego produkcji, ponieważ będzie on za drogi i zniknie popyt na to paliwo. Spowoduje to także utratę miejsc pracy zarówno u wytwórców olejów, jego importerów, jak i w około 1000 firm zajmujących się dystrybucją tego paliwa – przekonywał podczas konferencji prasowej Włodzimierz Ostaszewski z PIPP. Dodał, że wzrost cen oleju grzewczego jeszcze pogorszy sytuację mocno już zadłużonych placówek budżetowych, takich jak szkoły, szpitale, przedszkola czy domy opieki. Drastyczna podwyżka cen oleju opałowego podniesie też koszty produkcji w wielu firmach, na przykład w masarniach i mleczarniach, gdzie wykorzystywany jest jako źródło ciepła i energii. Ponadto wiele rodzin i firm zachęconych przez państwo zainwestowało niemałe pieniądze w przestawienie kotłowni na olej opałowy, a teraz będzie musiało powrócić do węgla. Zdaniem ekspertów PIPP, podniesienie akcyzy na lekki olej opałowy nie ograniczy szarej strefy, jak twierdzi resort finansów, ale przyczyni się do jej wzrostu.
Od 1994 r. wielokrotnie próbowano u nas zrównać akcyzę na lekki olej opałowy z akcyzą na olej napędowy. – Udało to się zrobić w Czechach, ale tam zaowocowało to likwidacją rynku oleju grzewczego – powiedział Bolesław Doliński, przedsiębiorca i członek PIPP. Stwierdził, że informacje o ewentualnych podwyżkach cen oleju grzewczego wywołały obecnie ogromny popyt na to paliwo, kto tylko może, robi zapasy, a firmy dystrybucyjne pracują na pełnych obrotach. Równocześnie coraz liczniejsze są protesty gmin, firm i organizacji branżowych, które są przeciwne podwyżkom.
Z pisma Business Centre Club do premiera: W naszej ocenie podwyżki nie uzasadniają ani bieżące potrzeby budżetu, ani – tym bardziej – konieczność eliminacji nadużyć w sposobie wykorzystywania olejów napędowego i opałowego.
