Polska ma infrastrukturę, która zapewnia jej import ropy nie tylko z Rosji, ale także z różnych części świata. Nie gwarantuje to jednak w pełni bezpieczeństwa energetycznego kraju, gdyż nie mamy rurociągu, który w razie potrzeby pozwoliłby na przesłanie benzyny i oleju napędowego z naszych portów w głąb kraju. Trudniejsza jest sytuacja w zaopatrzeniu Polski w gaz, gdyż nadal w bardzo dużym stopniu jesteśmy uzależnieni od jednego partnera – Rosji.
Na naszym rynku możliwe jest pojawienie się niedoborów w dostawach benzyn i oleju napędowego. Stałoby się tak, gdyby Polski Koncern Naftowy Orlen przerwał na dłużej produkcję z powodu na przykład poważnej awarii. Dostawy z Płocka trudno byłoby zastąpić importem, ponieważ nie mamy rurociągu do transportu produktów naftowych z Wybrzeża w głąb kraju, choć funkcjonuje Naftoport przygotowany do przeładunku w Porcie Gdańskim 33 mln ton ropy naftowej i jej produktów rocznie.
Od lat polskie rafinerie korzystają prawie w całości z przesyłanej rurociągiem rosyjskiej ropy, ale głównie dlatego, że jest ona tańsza od oferowanej przez innych dostawców. Istnieje szansa, że za trzy lata polskie rafinerie będą mogły korzystać także z ropy z basenu Morza Kaspijskiego, po zbudowaniu rurociągu z Ukrainy do Płocka. Rurociąg ten może stwarzać alternatywne do rosyjskich źródło dostaw ropy nie tylko do Polski, ale także do Europy Zachodniej.
Nieco ponad 40 proc. gazu zużywanego w naszym kraju pochodzi z Rosji. Ale udział tego kraju w naszym imporcie tego paliwa jest zdecydowanie wyższy, bo wynosi 62 proc. Eksperci i politycy są zgodni, że jesteśmy za bardzo uzależnieni od dostaw gazu z Rosji, że należy zróżnicować źródła dostaw i
drogi transportu tego surowca. Dlatego prowadzone są rozmowy z przedstawicielami norweskiego koncernu Statoil i z innym partnerami, którzy są skłonni dostarczać nam gaz sprężony. W planie inwestycyjnym PGNiG przewidywane jest ponadto połączenie polskiego systemu przesyłu gazu z systemem zachodnim.
Do końca ubiegłego roku rosyjski Gazprom miał podjąć decyzję o budowie drugiej nitki gazociągu jamalskiego przebiegającego przez nasz kraj. Zamiast tego Rosjanie zaproponowali Unii Europejskiej budowę gazociągu z Rosji do Niemiec po dnie Morza Bałtyckiego. Jednak ostatnio premierzy Polski, Litwy i Łotwy zaapelowali, aby Komisja Europejska uznała
projekt „bursztynowego” gazociągu (tzw. Amber Project) za priorytetowy dla
UE – przebiegałby on z Rosji przez terytorium Łotwy, Litwy, Polski do Niemiec.
Dziś odbędzie się seminarium poświęcone m.in. bezpieczeństwu dostaw ropy naftowej i gazu ziemnego do Polski z udziałem dyrektora wykonawczego Międzynarodowej Agencji Energii Claude’a Mandilla oraz wiceministra gospodarki i pracy Jacka Piechoty.
Kliknij aby zobaczyć ilustrację.Janusz K. Kowalski
OPINIA
Radosław Rogacki, Roland Berger Strategy Consultants
Unia Europejska proponuje, aby dostawy gazu ziemnego od jednego dostawcy w krajach członkowskich nie przekraczały jednej trzeciej całkowitego zużycia. Nie jest to jednak przepis obowiązujący, toteż nawet największe gospodarki zachodnioeuropejskie mają trudności z wprowadzeniem w życie tej zasady. Ze względów logistycznych Polska ma ograniczone możliwości dywersyfikacji dostawców. Import gazu z Rosji może być w większym stopniu zastąpiony poprzez zakupy w Norwegii oraz azjatyckich republikach byłego ZSRR (gdzie złoża szacowane są na ok. 17 proc. wielkości złóż rosyjskich). Do największych, alternatywnych wobec Rosji, dostawców gazu dla Europy należą państwa afrykańskie (Algieria, Nigeria) oraz kraje Bliskiego Wschodu (Katar), które jednak koncentrują się przede wszystkim na transporcie wodnym skroplonego gazu do krajów basenu Morza Śródziemnego.