Rozmowa z Andreasem Bierwirthem, wiceprezesem Germanwings GmbH. Szacujemy, że roczny wzrost liczby osób podróżujących samolotami osiągnąć może nawet 100 proc., co jest wartością imponującą. Największymi portami pozostaną Warszawa i Kraków i te porty będą rozwijać się najszybciej. To dwie najbardziej znaczące polskie destynacje. Warszawa – wiadomo, jako stolica i gospodarczo-polityczne serce kraju, a Kraków ze względu na niezmierzone walory kulturalno-turystyczne. Lotnisko w Katowicach będzie w gorszej sytuacji ze względu na położenie i mniejszy ruch na tym kierunku.
• Jak bardzo pana zdaniem wzrośnie polski rynek tanich połączeń w ciągu najbliższych 12 miesięcy i jakie porty najwięcej na tym zyskają?
– Szacujemy, że roczny wzrost liczby osób podróżujących samolotami osiągnąć może nawet 100 proc., co jest wartością imponującą. Największymi portami pozostaną Warszawa i Kraków i te porty będą rozwijać się najszybciej. To dwie najbardziej znaczące polskie destynacje. Warszawa – wiadomo, jako stolica i gospodarczo-polityczne serce kraju, a Kraków ze względu na niezmierzone walory kulturalno-turystyczne. Lotnisko w Katowicach będzie w gorszej sytuacji ze względu na położenie i mniejszy ruch na tym kierunku. Bo rynek zależy w dużej mierze od trasy. Nie wykluczamy rozwoju lotnisk w Poznaniu i Gdańsku, choć on nie będzie raczej tak dynamiczny jak w przypadku Warszawy i Krakowa. Ciekawym miejscem może być port w Łodzi.
• Czy przy sprzedaży biletów zamierzacie skupiać się tylko na internecie, czy chcecie rozwijać również inne kanały dystrybucji?
– Oczywiście internet jest i zapewne pozostanie największą i najprostszą formą dystrybucji biletów każdej taniej linii. Chcemy jednak również poszerzyć naszą dystrybucję poprzez call centre oraz system dystrybucji na platformie Amadeus, którą posiadają duże biura podróży. Liczymy, że i w ten sposób będziemy mogli sprzedawać dużą ilość biletów, gdyż wiemy, że wielu Polaków nie ma jeszcze dostępu do internetu i z niego nie korzysta.
• A czy biorąc pod uwagę tak dużą ekspansję tanich linii można powiedzieć, że przewoźnicy autokarowi zostaną wyparci z rynku przez samoloty?
– Trudno powiedzieć, czy zostaną całkowicie wyparci z rynku, jednak pewne jest to, że wielu z nich nie wytrzyma konkurencji i będą musieli skupić się na przewozach krajowych. I też raczej na tych kursach, które nie są lub nie będą obsługiwane przez tanie linie. Wydaje mi się, że za 2-3 lata za granicę autokarem jeździć będą tylko te osoby, które boją się latać samolotami. A i tych nie jest przecież mało.
• Czy w waszych planach są także połączenia z innymi polskimi miastami, np. z Poznaniem, Łodzią lub Gdańskiem?
– Jeśli chodzi o Poznań i Gdańsk, to te miasta nie są tak duże jak Warszawa czy Kraków. I na razie nie będziemy tam latać. Ale rozważamy taką możliwość w rozkładzie letnim. Jeśli zaś chodzi o Łódź, to owszem, jest to bardzo interesujące miejsce. To przecież druga aglomeracja w Polsce z szybko rosnącym potencjałem gospodarczo-turystycznym.
