Historia obu banków jest podobna jak dwie krople wody. Sprywatyzowany dwanaście lat temu OTP ma dziś udziały w Bułgarii i na Słowacji, a Skarb Państwa zachował sobie w nim tylko złotą akcję.
Nawet początek prywatyzacji PKO BP jest kopią
drogi OTP, który zaczął od sprzedaży 18 proc. akcji. Gdyby historia miała się powtórzyć, Skarb Państwa powinien w kolejnych latach pozbywać się następnych pakietów w PKO BP i w końcu zejść prawie do zera. – To mało prawdopodobne – twierdzi Grzegorz Zawada, analityk Erste Banku. Czasy się zmieniły, a dzieje prywatyzacji na Węgrzech są mniej burzliwe niż w Polsce. Węgrzy bez większych skrupułów pozbywali się swoich narodowych klejnotów, chociaż w spółkach ważnych dla gospodarki potrafili utrzymać kontrolę. W koncernie naftowym MOL węgierski rząd nie ma wprawdzie większości, ale nadal zachował w nim mocne wpływy. Węgrzy potrafili walczyć o swoje, gdy przed trzema laty ważyły się losy petrochemicznej firmy TVK, zagrożonej wrogim przejęciem (nieoficjalnie mówiło się wówczas, że apetyt na nią ma rosyjski Gazprom). Budapeszt wybronił firmę, a większościowe udziały przejął w nim MOL.
– Na razie klimat polityczny w Polsce nie sprzyja sprzedaży PKO BP w takim tempie jak OTP – uważa Zawada. Jednak gdyby tylko nadarzyła się okazja, pod młotek poszłoby najpierw 10 proc. akcji PKO BP, gdyż po sprzedaży takiego pakietu Skarb Państwa nadal zachowa nad bankiem kontrolę. To jednak pieśń przyszłości, chyba że rząd będzie usilnie szukał pieniędzy, by załatać dziurę budżetową. – Nie sądzę jednak, by następny etap prywatyzacji PKO BP mógł nastąpić w perspektywie 2-3 lat – uważa G. Zawada. Nic jednak do końca nie wiadomo, gdyż sektor bankowy należy do najbardziej skonsolidowanych branż na świecie. Nie można więc wykluczyć, że i o PKO BP zapyta któryś z globalnych graczy. Tak jak zdarzyło się to przed kilkoma laty z Bankiem Handlowym, który miał pozostać rdzennie polską instytucją, a zakończył jako jeden z podmiotów Citigroup.
Prywatyzacja PKO BP może potoczyć się według podobnego scenariusza. Nie ma natomiast większych nadziei, by bank powtórzył zagraniczny sukces OTP i stał się mocnym podmiotem na rynkach Europy Środkowo-Wschodniej. Z grona nowych państw Unii Europejskiej to Węgrzy grają tam pierwsze skrzypce. Do OTP należy dziś bułgarski DSK Bank i słowacki Banka Slovenska. Zagraniczne zdobycze OTP to przede wszystkim efekt prywatyzacji w krajach naszego regionu, która już na taką skalę się nie powtórzy. OTP zdążył wsiąść do prywatyzacyjnego pociągu, na który PKO BP się spóźnił.
Prezes PKO BP Andrzej Podsiadło zapewnia wprawdzie, że PKO BP ruszy za granicę, ale na razie nie wiadomo, za którą i kiedy. PKO BP jest już na Ukrainie, gdzie w sierpniu przejął bank KBU z 18 oddziałami i 48 filiami. Trudno przypuszczać, by zmierzał na Zachód, ale i na rynkach ościennych trudno mu szukać miejsca. Czechy i Słowację podzielili między sobą zagraniczni gracze: KBC, Erste, Societe Generale, BACA i Raiffeisen. W krajach nadbałtyckich mocną pozycję mają banki skandynawskie, na Białorusi trudno planować jakiekolwiek inwestycje, natomiast w Rosji z tamtejszą konkurencją PKO BP nie jest w stanie się zmierzyć. – Pozostają przejęcia selektywne, na przykład w bankowości hipotecznej – uważa G. Zawada.
To jednak na razie małe zmartwienie, gdyż PKO BP ma co robić na własnym podwórku. Dla Węgrów zagraniczna ekspansja to być albo nie być, ponieważ ich rynek krajowy jest zbyt mały dla dużych banków. PKO BP nie ma tego problemu, gdyż w 38-milionowym kraju, prawie cztery razy większym od Węgier, ma wystarczająco liczną klientelę. Poza tym działa na rynku, który ma lepsze perspektywy niż Węgry. Na przykład w Polsce udział kredytów w PKB wynosi zaledwie 28,6 proc., a na Węgrzech zbliża się powoli do 40 proc.
Kliknij aby zobaczyć ilustrację.Mocny rynek jest siłą PKO BP. Jeżeli potrafi ją wykorzystać, może spróbuje swoich sił również za granicą.
Stanisław Koczot