Nie należy igrać z walutami
REKLAMA
Rozmowa z Janem Krzysztofem Bieleckim prezesem Banku Pekao S.A.
REKLAMA
• Po dobrych wynikach finansowych I półrocza powiedział pan, że jeśli gospodarka będzie się rozwijała w szybkim tempie, to wzrost banku nabierze szybkości. Wszystko wskazuje na to, że w kolejnych kwartałach koniunktura będzie dobra, ale jednocześnie zaostrzyła się polityka monetarna, rosną stopy procentowe. Czy to może się odbić na wynikach, bo z jednej strony może zwiększyć się marża, ale z drugiej akcja kredytowa może zostać zahamowana?
– Należy pamiętać, że sektor bankowy inwestuje w obligacje Skarbu Państwa i wszelkie skoki stóp procentowych z punktu widzenia stabilności tych inwestycji nie są korzystne. Widać to na przykładzie zmieniających się rentowności obligacji dwu- czy pięcioletnich. Ich rentowność w ciągu roku wzrosła o około 200 punktów bazowych. Nie jest to dobra sytuacja, ponieważ dla sektora finansowego i dla gospodarstw domowych najważniejsza jest stabilność. Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden bardziej niebezpieczny element, a mianowicie na zmieniające się kursy walut. Wywołuje to przekonanie, że nadszedł dobry czas na spekulacje walutowe. Niestety, wielu „ekspertów” namawia do zadłużania się w walutach obcych, ostatnio we frankach szwajcarskich. Moim zdaniem, ryzyka walutowego należy się bezwzględnie wystrzegać – zadłużać należy się w walucie, w której się zarabia. Przekonali się o tym ci, którzy 2 lata temu zaciągnęli kredyt hipoteczny we frankach szwajcarskich i dziś mimo regularnych spłat rat, ich dług w złotych jest większy niż na początku.
• Czy to jest powód, dla którego bank konsekwentnie prowadzi politykę udzielania kredytów mieszkaniowych tylko w złotych?
– Staramy się ograniczać ryzyko i robimy to właśnie w imieniu klientów. Uważam, że narażanie kredytobiorców na ryzyko kursowe jest brakiem profesjonalizmu, ponieważ trudno, żeby przeciętny Polak posiadał profesjonalną wiedzę o rynku walutowym.
Jeszcze raz chcę podkreślić, że dla klientów i dla całej gospodarki najważniejsza jest stabilizacja i poczucie bezpieczeństwa.
• Nie zmienia to faktu, że konkurencja, dzięki udzielaniu kredytów hipotecznych w walutach obcych, zdobywa coraz większą część tego rynku.
– Ale za to my zdecydowanie zdobywamy coraz większy udział w rynku kredytów złotowych – obecnie wynosi on ok. 23 proc. Nasza oferta opiera się na niskim oprocentowaniu, 5,55 proc. w pierwszym roku kredytowania, które zostanie utrzymane mimo ostatnich decyzji RPP.
• Czy w innych krajach udział kredytów walutowych jest dużo mniejszy? Czy polski rynek jest pod tym względem specyficzny?
REKLAMA
– Gdy w 1993 roku przyjechałem do Wielkiej Brytanii, właśnie kończył się kryzys na rynku kredytów hipotecznych. Polegał on na tym, że w wyniku spadku cen nieruchomości kwoty udzielonych kredytów były wyższe od wartości zabezpieczeń, a zjawisko to dotyczyło blisko miliona kredytobiorców. Trzeba mieć świadomość takich zagrożeń.
Chcę przypomnieć, że na dorocznym walnym zgromadzeniu Związku Banków Polskich, szef Generalnego Inspektoratu Nadzoru Bankowego, Wojciech Kwaśniak zwracał uwagę na kwestię wielkości kredytów hipotecznych w portfelu oraz walut, w jakich są udzielane. W Banku Pekao udział należności hipotecznych wynosi ok. 10 proc., ale w niektórych bankach sięga nawet 30 proc. Tam problemem może się okazać niedopasowanie wielkości aktywów i pasywów, ponieważ większość depozytów to lokaty krótkoterminowe, a banki udzielają coraz więcej kredytów na długi okres. Dodatkowo aktywa hipoteczne są niepłynne.
• Nie zmienia to faktu, że jest to ten segment rynku, o który banki walczą najostrzej. A co z pozostałymi produktami. Pekao mimo dobrych wyników finansowych w walce o rynek nie odniósł większych sukcesów.
– Nie zgadzam się z tą opinią. W tych segmentach, które są dla nas strategiczne, odnotowaliśmy duże przyrosty. Mamy duży udział w rynku produktów oszczędnościowych – szczególnie dobrą pozycję zajmujemy w rynku funduszy inwestycyjnych, w których jesteśmy liderem na rynku.
Drugi strategiczny produkt to kredyty hipoteczne, o których już mówiłem. Trzecia kluczowa grupa produktów to karty kredytowe. Biorąc pod uwagę procentowy wzrost sprzedaży w tym segmencie, możemy być zadowoleni, choć muszę przyznać, że jeśli chodzi o liczby bezwzględne, to mamy jeszcze wiele do zrobienia.
Czwarty, strategiczny dla nas, kierunek rozwoju to współpraca z MSP. Właśnie kończymy skierowaną do naszych dotychczasowych klientów, bardzo skuteczną akcję „Kredyt dla Ciebie”. Obecnie startuje kolejna oferta skierowana do małych i średnich firm, które nie są jeszcze naszymi klientami.
• Czy Bank Pekao będzie walczył o rynek kredytów pomostowych, związanych z programami z Unii Europejskiej?
– Tak, i to bardzo zdecydowanie. Jesteśmy w awangardzie banków przygotowujących ofertę w tym zakresie. Współpracujemy ściśle z Ministerstwem Gospodarki i Pracy, przeszkoliliśmy ponad 500 doradców bankowych i przygotowaliśmy bardzo atrakcyjną dla przedsiębiorców ofertę. Traktujemy to jednak bardziej jako formę pomocy małym i średnim firmom niż jako dobry biznes dla nas. Dla banków jest to sprawa prestiżowa, ale z punktu widzenia całego rynku nie są to strategiczne produkty. Dziś trudno bowiem powiedzieć, jaka będzie skala kredytów pomostowych, ponieważ nie wiadomo, jaki będzie stopień wykorzystania funduszy. Powinniśmy też zdawać sobie sprawę z tego, że polska gospodarka musi rozwijać się sama, a fundusze powinny być jedynie uzupełnieniem.
• Na razie nie widać wzrostu akcji kredytowej w segmencie przedsiębiorstw.
– Sytuacja jest ciekawa, bo obserwujemy wzrost inwestycji, ale w dalszym ciągu w segmencie korporacji i wśród średnich firm panuje sytuacja statycznego oczekiwania. Wcześniej firmy gromadziły środki na rachunkach bankowych. W wielu przedsiębiorstwach przez lata nie były prowadzone inwestycje w rozwój zdolności produkcyjnej. Teraz jest przełomowy moment, bo firmy muszą podejmować strategiczne decyzje. Obecna sytuacja niesie ze sobą pewne ryzyko. Z jednej strony, przedsiębiorstwa posiadają nadwyżkę finansową i znajdują się na krawędzi maksymalnego wykorzystywania zdolności produkcyjnych, co powinno rodzić potrzebę inwestycji, ale z drugiej strony mogą wzrosnąć oczekiwania dotyczące wzrostu płac. Te nadwyżki mogą więc zostać zagospodarowane w dwojaki sposób.
• Jaka będzie polityka banku, po kolejnych podwyżkach stóp procentowych. Oprocentowanie kredytów opartych na WIBOR rośnie automatycznie, a co z pozostałymi kredytami. Czy klienci mają się liczyć ze wzrostem ich oprocentowania?
– Nie sądzę. Na razie nie planujemy takich działań.
• Wracając do wyników banku. Pekao ma wysoką efektywność, wskaźnik zwrotu z kapitału ROE wynosi 18,7 proc. Jaki jest cel, jeśli chodzi o wartość ROE?
– Pod tym względem Bank Pekao jest bardzo mocny i osiągnięcie ROE na poziomie 20 proc. jest realne.
• W jakiej perspektywie?
– Taki cel mamy zapisany w strategii do 2006 roku. Możliwe, że zostanie on osiągnięty wcześniej. Trzeba pamiętać, że bank ma wysokie kapitały własne.
• Współczynnik wypłacalności jest dużo wyższy niż wymagany przez nadzór bankowy. W jaki sposób zostanie zagospodarowana ta „nadwyżka”? Czy inwestorzy mogą liczyć na ekstradywidendę?
– Dywidenda, jak co roku, także tym razem, na pewno zostanie wypłacona. Dla mnie znacząca dywidenda jest dowodem szacunku wobec akcjonariuszy. Chcę przypomnieć, że w ubiegłym roku wypłaciliśmy w formie dywidendy 83 proc. wypracowanego zysku. Za wcześnie mówić o tym, jaka może być jej wysokość w przyszłym roku. Poza tym przyglądamy się możliwościom inwestycyjnym na rynku.
• Jakiego rodzaju inwestycje ma pan na myśli?
– Na razie rozpatrujemy różne możliwości. Mogę jedynie powiedzieć, że nasze ewentualne zakupy mogą być związane z planami całej Grupy UniCredit.
• Od dawna podkreśla pan, że Bank Pekao pracuje na poprawą relacji z klientami i wyższą jakością obsługi. Jakie są efekty tych działań?
– To bardzo ważny aspekt, ponieważ na relacjach z klientami opiera się istota bankowości. Analizujemy wszelkie reklamacje, skargi klientów, bo są one najlepszą informacją na temat jakości obsługi i funkcjonowania banku. Jeśli ich liczba spada, świadczy to o tym, że nasze działania przynoszą oczekiwany skutek. Staramy się przyglądać uwagom klientów, także tym, które są umieszczane na forum internetowym, i wyciągać z nich wnioski. Obecnie przeprowadzamy ankietę wśród pracowników banku, która pozwoli nam opracować i wdrożyć kolejne usprawnienia w działalności. W Europie Zachodniej jest to często stosowane narzędzie. Korzyść jest obustronna: jeśli relacje z klientami są lepsze, poprawia się bowiem jakość aktywów.
• Jakość portfela Pekao S.A. na tle sektora nie prezentuje się dobrze. Udział kredytów zagrożonych po I półroczu wyniósł 22 proc.
– Zdecydowana poprawa portfela wymaga przyspieszenia prac nad sekurytyzacją aktywów i zwiększeniem korzyści podatkowych z ich odsprzedaży.
• Nie obawia się pan, że giełdowy debiut PKO BP negatywnie wpłynie na kurs akcji banku?
– Myślę, że mamy to już za sobą. Inwestorzy, którzy chcieli się przygotować do restrukturyzacji swojego portfela inwestycyjnego, już to zrobili.
• Co spowodowało, że bank zdecydował się na publikację wynagrodzeń członków zarządu? Do tej pory spółki podawały jedynie ogólne koszty zarządu.
– Decyzja ta była związana z pracami nad prospektem emisyjnym, w którym należy zamieszczać jak najbardziej szczegółowe informacje. Chcieliśmy uniknąć ewentualnych uwag ze strony Komisji Papierów Wartościowych i Giełd. Po drugie, zmierzamy do jak największej przejrzystości. Mam oczywiście świadomość, że pod tym względem odróżniamy się od innych graczy na rynku.
Rozmawiała Monika Krześniak
REKLAMA