Firmy odbudowują zapasy magazynowe
REKLAMA
REKLAMA
Po etapie upłynniania towaru zalegającego magazyny, zdaniem wielu ekonomistów, polskie firmy zaczęły zbliżać się do poziomu, w którym będą musiały odbudować zapasy. Ich utrzymywanie w magazynach jest bardzo kosztowne. Jeśli ich poziom jest zbyt wysoki, niesie dla firmy poważne ryzyko. Jednak gdy wielkość zapasów spada do poziomu, który zagraża utrzymaniu ciągłości dostaw na rynek, to przedsiębiorca musi je uzupełnić.
W branżach jest różnie
REKLAMA
– Przedsiębiorcy twierdzą, że o ile poprzednio np. na opakowanie do produktu czekało się dwa tygodnie, o tyle teraz kilka dni dłużej. To może świadczyć o tym, że producenci opakowań nie nadążają z produkcją, a przedsiębiorcy zaczynają odbudowywać zapasy – mówi Daria Kulczycka z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan.
– Kryzys zawsze początkowo oznacza wzrost zapasów w firmach, bo popyt hamuje, a produkcja jest kontynuowana – mówi Krzysztof Rybiński, ekspert Ernst & Young, były wiceprezes NBP.
Sytuacja w poszczególnych branżach jest bardzo różna. Niektóre firmy dopiero teraz zaczynają odczuwać bezpośrednie skutki spowolnienia gospodarczego, a inne są już na etapie odbudowywania zapasów.
– Pod koniec ubiegłego roku zdecydowaliśmy, że trzeba poprawić rotację towarów w magazynach, aby szybciej uwalniały się pieniądze. W 2009 rok weszliśmy ze stosunkowo dużymi zapasami, ale od kilku miesięcy staramy się je dostosować do sytuacji. Stan zapasów na koniec roku wynosił 100 mln zł, a na koniec I kwartału udało nam się zejść do 90 mln zł – mówi Krzysztof Półgrabia, prezes Grupy Pomapol.
Firmy spożywcze, w większości, nie mają problemu ze zbytem, bo jest to branża najbardziej odporna na kryzys. Natomiast zapasy obuwia od jesieni ubiegłego roku zwiększyły się prawie dwukrotnie.
– Nasi odbiorcy zmniejszają zapasy, więc liczymy, że jak się wyprzedadzą, to zamówią u nas dodatkowe dostawy – mówi Zbigniew Ronduda, prezes Odlewni Polskich.
Najszybciej spadek popytu odczuły firmy budowlane – w niektórych segmentach nawet o 50 proc. Na początku roku hurtownicy mieli bardzo duże problemy ze sprzedażą materiałów zgromadzonych na składach. Teraz większość tych materiałów kupionych przez hurtowników zimą udało się sprzedać. U producentów pojawiły się więc nowe zamówienia.
– W tej chwili już nie ograniczam zapasów – mówi Roman Wiśnik, współwłaściciel składu budowlanego To-Masz.
Uwaga na czynniki sezonowe
Czasem wzrost zapasów magazynowych ma charakter sezonowy.
REKLAMA
– Przy produkcji mebli ogrodowych, których jesteśmy największym producentem w Europie, zawsze produkuje się do magazynu. W takich branżach trzeba pracować zimą, by obsłużyć sprzedaż latem – mówi Jerzy Bartnik, prezes Związku Rzemiosła Polskiego.
Jednak bardzo często ograniczenie produkcji na zapas związane jest z kondycją sektora. Czasem nie jest to świadomy wybór, ale konieczność, bo przedsiębiorcy brakuje pieniędzy. O spadku zapasów może zdecydować także problem z dostępem do kredytu obrotowego.
– Najgorsze w obecnej sytuacji jest narastanie zatorów płatniczych. Jeśli ktoś ma kłopoty, bo nie dostał kredytu, lub stracił na opcjach walutowych, to nie płaci swoim kontrahentom. Jak firma ma mniej pieniędzy, to oczywiście ma też mniejsze możliwości, by produkować na magazyn – uważa Marek Kłoczko z Krajowej Izby Gospodarczej.
– Jeśli nie ma dobrych widoków na przyszłość, to każdy racjonalny przedsiębiorca ogranicza stan zapasów – dodaje Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao.
Zdaniem Krzysztofa Rybińskiego w wielu branżach widać pewne ożywienie.
– Możemy mówić o krótkoterminowym ożywieniu, gdyż firmy przesadziły z cięciem produkcji. Muszą teraz swoją produkcję nie tylko dostarczać na rynek, ale też odbudować zapasy – mówi Krzysztof Rybiński.
– W pewnym momencie przedsiębiorcy będą mieli za niskie stany magazynowe, co odbije się w lepszym wyniku produkcji przemysłowej – uważa Marcin Mrowiec.
O odbudowywaniu zapasów najpierw zaczęto mówić w Stanach Zjednoczonych. Coraz częściej dzieje się tak również w Niemczech, które są największym odbiorcą naszych towarów.
– Nastroje niemieckich przedsiębiorców wyraźnie się poprawiły, więc jest szansa na niewielkie ożywienie, mimo że twarde dane z niemieckiej gospodarki nie są jeszcze dobre. Spodziewam się, że pierwsze symptomy poprawy sytuacji możemy zaobserwować po wakacjach – uważa Jacek Wojciechowicz z Polskiego Instytutu Dyrektorów.
Poprawa na kilka miesięcy
Jednak niektórzy ekonomiści ostrzegają, że to spodziewane ożywienie i wzrost produkcji przemysłowej może nie być trwałe.
– Jak zobaczymy dobre dane o produkcji przemysłowej przez dwa, trzy miesiące, to nadal poprawa może być tylko na krótki czas – ostrzega Krzysztof Rybiński.
Odbudowywanie zapasów, samo w sobie, jest już jednak zapowiedzą poprawy sytuacji.
– Oznacza, że przedsiębiorcy widzą szanse na sprzedaż tego, co wyprodukowali. Nikt nie gromadzi zapasów, jeśli nie widzi szans na sprzedaż tego, co zgromadził – twierdzi Daria Kulczycka.
OPINIA
RAFAŁ ANTCZAK
wiceprezes Deloitte Business Consulting
Firmy w okresach dobrej koniunktury produkują na zapas, bo dzięki temu mają pewność, że będą miały czym handlować. Od początku tego roku, ze względu na kryzys, nasze firmy czyściły stany magazynowe. I kwartał pokazywał dość gwałtowny spadek zapasów w niektórych branżach. Firmy nie chcą trzymać zapasów w magazynach – produkują po tym, jak przyjmą zamówienia od konkretnego klienta. Dlatego wydłużył się termin dostaw towarów. Według mnie pierwszym sygnałem ożywienia gospodarczego nie będzie jednak zwiększanie stanów magazynowych tylko podniesienie cen. Wzrost cen będzie informacją, że następuje rzeczywiste ożywienie w gospodarce. Firmy będą testować wyższe ceny i dopiero gdy się upewnią, że rynek je akceptuje, możliwe będzie nawet bardzo intensywne zwiększenie stanów magazynowych. Będziemy mieli wówczas do czynienia z szybkim wzrostem produkcji przemysłowej i dochodu narodowego. Chciałbym, aby nastąpiło to pod koniec tego roku.
REKLAMA