Spekulanci znowu osłabiają złotego
REKLAMA
REKLAMA
W połowie kwietnia cena franka spadła do ok. 2,8 zł. Dnia 27 kwietnia wartość szwajcarskiej waluty wzrosła do prawie 3,04 zł, czyli łączny wzrost wyniósł około 20 gr. Sytuacja powtarza się już w kolejnych miesiącach, czyli mamy relatywnie mocnego złotego w okolicach 15 i słabego pod koniec miesiąca.
– Tak jest w tym miesiącu, tak będzie jeszcze pod koniec maja, czerwca i jeszcze w lipcu, gdy wygaśnie ostatnia większa grupa opcji walutowych – prognozuje Jacek Maliszewski z Alpha Financial Services.
REKLAMA
W tym samym rytmie zmieniają się ceny euro i dolara. Od połowy do końca miesiąca euro zdrożało o 30 gr, a dolar o ok. 27 gr. Biorąc pod uwagę, że większość kredytów mieszkaniowych w Polsce nominowana jest we franku, to osoba, która spłacała przeciętny kredyt w połowie miesiąca, zapłaciła o 100–200 zł niższą ratę niż kredytobiorca, któremu termin spłaty przypada np. dzisiaj.
– Fakt, że w określonych terminach rozliczane są kolejne opcje, nie jest obojętny dla tak płytkiego rynku walutowego jak nasz – uważa Wojciech Kwaśniak, były szef nadzoru bankowego.
Z powodu opcji pod koniec miesiąca popyt na waluty jest więc większy i ich cena rośnie. Zdaniem ekspertów nie tłumaczy to jednak całego zjawiska.
Nie tylko z powodu opcji
– Według mnie ten wzrost to spekulacja. Trudno powiedzieć, jaka jest skala operacji na rynku walutowym, spowodowanych przez opcje, ale w normalnych warunkach nawet duże przepływy nie miały żadnego wpływu na nasz rynek walutowy – twierdzi Elwir Świętochowski z Rabobanku.
– Mamy klasyczne pompowanie walut pod koniec miesiąca. Niby jest zrozumiała awersja do ryzyka, ale zastanawiające, że węgierski forint nie stracił ostatnio na wartości tak wiele jak polski złoty – dodaje Piotr Pazio, diler z Polbanku.
Zjawisko obserwowane jest od kilku miesięcy. W rezultacie coraz więcej inwestorów na rynku walutowym stara się je wykorzystać, a więc i wahania są coraz większe.
– Nawet inwestorzy, którzy do tej pory stali z boku, starają się wykorzystać sytuację, bo widzą, że warto kupić walutę kilka dni przed końcem miesiąca, bo ostatniego dnia sprzeda się ją drożej – mówi Jacek Maliszewski.
Opcje to wygodny pretekst
REKLAMA
Nie można też wykluczyć spekulacji instytucji finansowych zaangażowanych w opcje, które aby więcej zarobić, mogą podbijać kursy walut. Zdaniem ekspertów opcje walutowe to w tej chwili po prostu wygodny pretekst, pod który gra większość uczestników rynku walutowego.
– Kiedyś jak 100 mln euro przechodziło przez rynek, to nie miało to dużego znaczenia i nikt tego nawet nie zauważał. Dzisiaj 100 milionów może oznaczać podniesienie ceny waluty o 10 gr – uważa Elwir Świętochowski.
Pozytywne jest to, że najwyższe ceny walut w danym miesiącu zwykle są niższe niż w miesiącu poprzednim.
– Luty kończyliśmy przy poziomie 4,80 za euro, marzec 4,75, a teraz pewnie nie przekroczymy 4,60 – mówi Elwir Świętochowski.
Zdaniem ekspertów obecne obroty na rynku międzybankowym są ok. pięciokrotnie niższe niż przed kryzysem.
– Rynek walutowy jeszcze długo będzie płytki. Jeśli prezes banku zakłada, że inni partnerzy działają podobnie, a on jeszcze całej prawdy o swojej sytuacji nie ujawnił, to nie ma zaufania do innych. W rezultacie wszyscy uczestnicy rynku nie mają do siebie zaufania – mówi Wojciech Kwaśniak.
Ten brak zaufania widoczny jest także na polskim rynku. Banki boją się, że nie odzyskają pożyczonych innym pieniędzy. W rezultacie o ile banki pożyczają sobie na krótkie terminy, o tyle praktycznie transakcji powyżej 1 miesiąca nie ma.
REKLAMA