REKLAMA

REKLAMA

Kategorie
Zaloguj się

Zarejestruj się

Proszę podać poprawny adres e-mail Hasło musi zawierać min. 3 znaki i max. 12 znaków
* - pole obowiązkowe
Przypomnij hasło
Witaj
Usuń konto
Aktualizacja danych
  Informacja
Twoje dane będą wykorzystywane do certyfikatów.

Dlaczego bessa zajrzała do portfeli inwestorów

REKLAMA

Inwestorzy zaślepieni żądzą zysków kompletnie zlekceważyli w ostatnich miesiącach sygnały nadciągającej bessy. Teraz liczą straty, a banki centralne martwią się, jak ratować koniunkturę.

Trwa bal, gra muzyka, na parkiecie pary tańczą, ale wszyscy myślą, aby kręcić się jak najbliżej wyjścia - tak przed laty opisywał sytuację przed bessą jeden z giełdowych guru. I tym razem było podobnie. Muzyka grała, bo PKB w Polsce rosło w tempie 6-7 proc., a portfele tańczących puchły w szalonym tempie. To, że od ponad czterech lat, gdy amerykańskie czołgi zajęły Bagdad, na światowych giełdach trwał nieustający festiwal hossy, uśpiło czujność inwestorów.

Zaczyna i kończy zagranica

Hossę na warszawskiej giełdzie rozpoczętą w 2003 r. zawdzięczamy inwestorom zagranicznym, którzy pojawili się nad Wisłą zwabieni perspektywami polskiej gospodarki lada moment wchodzącej do Unii. Szczególne znaczenie miało to dla inwestorów amerykańskich - dla nich młoda giełda w UE niosła ze sobą o wiele mniejsze ryzyko, niż pozostając poza jej granicami. Krajowe instytucje finansowe i inwestorzy indywidualni jeszcze lizali rany po głębokiej bessie spowodowanej pęknięciem bańki internetowej. I dopiero zmasowane zakupy zagranicy przekonały ich do hossy.

Teraz impuls do panicznej wyprzedaży też przyszedł z zagranicy. Załamanie na amerykańskim rynku kredytów hipotecznych wywołało gwałtowne spadki cen akcji na dojrzałych rynkach w USA i Europie. Okazało się, że wielkie instytucje finansowe są zaangażowane po uszy na tym ryzykownym rynku. Dla globalnych powierników straty poniesione na Wall Street oznaczają, że aby pokryć te straty, powinni sprzedać akcje na rynkach, gdzie mają jeszcze zyski. Dlatego posypały się akcje w Warszawie czy Pradze.

Ale nie tylko zaważył na tym kryzys w USA. Kolejną przyczyną był zmierzch tzw. carry trade, czyli kupowania akcji na młodych rynkach dzięki pieniądzom pożyczonym tam, gdzie stopy procentowe były niskie. Chodzi przede wszystkim o Japonię. Pożyczanie jenów i rzucanie ich na giełdy w każdym rejonie świata weszło w krew wielkim instytucjom finansowym. Takie operacje były zyskowne do czasu, gdy stopy procentowe w Japonii były niskie, a jen tani. Ale to przeszłość. Teraz inwestorzy chcą spłacać jeny, bo stopy w Japonii idą w górę. Aby to zrobić, muszą sprzedać akcje na młodych rynkach i zainkasować zyski.

Pierwsze, bardzo poważne sygnały bessy pojawiły się na początku roku. Gdy w górę zaczął iść kurs jena na przełomie lutego i marca, zachwiała się giełda w Szanghaju, a za nią wszystkie młode rynki. Krótko po tym upadł New Century Financial - jedna z największych amerykańskich instytucji finansowych udzielająca pożyczek hipotecznych osobom o niskiej wiarygodności kredytowej. Co się stało? Stopy procentowe w USA w ciągu kilku lat wzrosły z 1 do 5,25 proc. i klienci NCF nie mogli spłacić pożyczek. Kryzys na rynku nieruchomości kupowanych głównie na kredyt wywołał osłabienie popytu i ceny domów spadły. Wiosną rynki szybko podniosły się po przecenie z powodu upadku NCF. Dlaczego załamanie cen akcji przyszło dopiero latem i zostało poprzedzone serią rekordów indeksów?

Chciwość jest dobra

W kultowym dla inwestorów giełdowych filmie Oliviera Stone'a "Wall Street" rekin z nowojorskiej giełdy Gordon Gekko mówi: "Chciwość jest dobra". Zatem należy być chciwym, aby zarobić. To właśnie chciwość pozwoliła na kilka miesięcy przedłużyć hossę na giełdach. Paradoksalnie nie było to trudne, bo na rynek płynęła rzeka kapitału. Jednym ze źródeł była utrzymująca się na rekordowym poziomie cena ropy naftowej.

Poza tym instytucje finansowe nie mogą z dnia na dzień przesiąść się z akcji na bezpieczne obligacje: •  mają zbyt duże zaangażowanie w akcjach, •  muszą inwestować świeży kapitał powierzany im przez nowych inwestorów, którzy oczekują zysków przekraczających dochód z obligacji.

W efekcie w połowie roku, w szczycie hossy, globalne fundusze inwestycyjne dysponowały największym w historii majątkiem. Nieporównywalnie większym niż podczas internetowej gorączki w 2000 r. Wówczas fundusze akcji z USA obracały majątkiem wartym "jedynie" 4,4 bln dol. W czerwcu tego roku miały aż 6,6 bln dol., a przez ostatnie pół roku inwestorzy powierzyli im 89 mld dol. świeżego kapitału. Właśnie ta gigantyczna nadpłynność kapitału na rynkach finansowych powodowała, że indeksy giełdowe stale szły w górę, a inwestorzy i klienci funduszy inwestycyjnych lekceważyli coraz to silniejsze tąpnięcia. Wszędzie.

- Niech się pani nie martwi, jak spadło, to znaczy że znowu urośnie - tak pracownik w jednym z czołowych polskich banków przekonywał w lipcu klientkę zaniepokojoną spadkami wartości jej funduszu. Cztery lata hossy na GPW napędziły funduszom inwestycyjnym klientów na niespotykaną skalę. Obecnie przebieg giełdowych notowań śledzi blisko 3 mln Polaków, którzy powierzyli powiernikom ponad 140 mld zł. Zainwestowali, bo obligacje i lokaty bankowe dają w skali roku skromne kilka procent zarobku.

Inwestowanie w fundusze stało się tak popularne, że jest tematem dyskusji na przyjęciach rodzinnych na równi z polityką i prognozami pogody. Ci, którzy zainwestowali w fundusze dwa-trzy lata temu, mają zapas zysku często przekraczający 100 proc. To zachęca osoby, które dotychczas bały się ryzykować. Swoje zrobiły też same fundusze, które masowo się reklamowały, eksponując historyczne stopy zwrotu i spychając na margines ryzyko. Doszło do tego, że musiała w bezprecedensowy sposób interweniować Komisja Nadzoru Finansowego, która zażądała wycofania niektórych reklam funduszy i opublikowania do nich sprostowań.

Podobnie jak w 1994 r. i 2000 r., kiedy kończyły się poprzednie hossy, Polacy zaczęli traktować giełdę jak maszynkę do zarabiania pieniędzy bez ryzyka. Inwestowali w akcje i fundusze nie tylko swoje oszczędności, ale także posiłkowali się kredytami czy pieniędzmi ze sprzedaży nieruchomości.

Spadło i co dalej?

Dopiero kilka dni temu, gdy największe banki centralne musiały ratować kosztem setek miliardów dolarów płynność instytucji finansowych zaangażowanych na rynku nieruchomości w USA, do wielu inwestorów dotarło, że sytuacja jest naprawdę poważna. A nieoczekiwana piątkowa decyzja Fed o obniżce stopy dyskontowej przekonała wszystkich, że ostatnie załamanie indeksów na giełdach nie dotyka tylko funduszy inwestycyjnych, ale zagraża wzrostowi całej największej gospodarki świata.

Inwestorzy zareagowali podręcznikowo, czyli zaczęli kupować akcje, także w Warszawie. Ale do powrotu hurraoptymizmu daleka droga, bo ani pojedyncze cięcie stóp przez Fed, ani interwencje banków centralnych nie rozwiązują problemów rynku nieruchomości w USA. Amerykanie o niższej wiarygodności kredytowej nadal mają kłopoty ze spłatą kredytów, ceny domów spadają, firmy budowlane martwią się o nowe zlecenia. Sytuacja może się poprawić, gdy do góry w USA ruszy PKB albo Fed obniży główną stopę procentową. Duże znaczenie ma też psychologia - Amerykanie muszą znowu uwierzyć, że nieruchomości są dobrą lokatą.

U nas dominuje przekonanie, że skoro mamy PKB rosnące w tempie 6 proc., stały dopływ gigantycznych funduszy unijnych i Euro 2012 za pasem, to na dłuższą metę nic giełdzie nie grozi.

Jest tylko jedno "ale". Polska nie jest samotną wyspą, tylko krajem silnie powiązanym ze światową gospodarką, potrzebującym stałego dopływu zagranicznego kapitału. I nie ma żadnego powodu, aby indeksy w Warszawie rosły na przekór innym giełdom. Dlatego teraz wszystko na GPW zależy od globalnej koniunktury. Bez tego dobra kondycja naszej gospodarki może co najwyżej ograniczyć skalę spadków.

Tomasz Prusek, Gazeta Wyborcza
Źródło: INFOR

Oceń jakość naszego artykułu

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna

Powiedz nam, jak możemy poprawić artykuł.
Zaznacz określenie, które dotyczy przeczytanej treści:

REKLAMA

QR Code

© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.

Infor.pl
Zapisz się na newsletter
Zobacz przykładowy newsletter
Zapisz się
Wpisz poprawny e-mail
Ceny 2025: Ile kosztuje wykończenie mieszkania (pod klucz) u dewelopera?

Czy deweloperzy oferują wykończenie mieszkań pod klucz? W jakiej cenie? Jak wielu nabywców się na nie decyduje? Sondę przygotował serwis nieruchomości dompress.pl.

Unijne rozporządzenie DORA już obowiązuje. Które firmy muszą stosować nowe przepisy od 17 stycznia 2025 r.?

Od 17 stycznia 2025 r. w Unii Europejskiej zaczęło obowiązywać Rozporządzenie DORA. Objęte nim podmioty finansowe miały 2 lata na dostosowanie się do nowych przepisów w zakresie zarządzania ryzykiem ICT. Na niespełna miesiąc przed ostatecznym terminem wdrożenia zmian Europejski Bank Centralny opublikował raport SREP (Supervisory Review and Evaluation Process) za 2024 rok, w którym ze wszystkich badanych aspektów związanych z działalnością banków to właśnie ryzyko operacyjne i teleinformatyczne uzyskało najgorsze średnie wyniki. Czy Rozporządzenie DORA zmieni coś w tym zakresie? Na to pytanie odpowiadają eksperci Linux Polska.

Kandydaci na prezydenta 2025 [Sondaż]

Którzy kandydaci na prezydenta w 2025 roku mają największe szanse? Oto sondaż Opinia24. Procenty pierwszej trójki rozkładają się następująco: 35,3%, 22,1% oraz 13,2%.

E-doręczenia: 10 najczęściej zadawanych pytań i odpowiedzi

E-doręczenia funkcjonują od 1 stycznia 2025 roku. Przedstawiamy 10 najczęściej zadawanych pytań i odpowiedzi ekspertki. Jakie podmioty muszą posiadać adres do e-doręczeń? Czy w przypadku braku odbioru przesyłek z e-doręczeń w określonym czasie będzie domniemanie doręczenia?

REKLAMA

Brykiety drzewne czy drewno kawałkowe – czym lepiej ogrzewać dom i ile to kosztuje? Zestawienie kaloryczności gatunków drewna

Każdy rodzaj paliwa ma swoje mocne strony. Polska jest jednym z większych producentów brykietów w Europie i znaleźć u nas można bardzo szeroką ich gamę. Brykietowanie to proces, który nadaje drewnu nową strukturę, zagęszcza je. Brykiet tej samej wielkości z trocin dębowych ma taką samą wagę jak z trocin sosnowych czy świerkowych. Co więcej, brykiet z trocin iglastych ma wyższą wartość kaloryczną, ponieważ drewno iglaste, niezależnie od lekkiej wagi, tak naprawdę jest bardziej kaloryczne od liściastego. Do tego jeśli porównamy polano i brykiet o tej samej objętości, to brykiet jest cięższy od drewna.

Ratingi ESG: katalizator zmian czy iluzja postępu?

Współczesny świat biznesu coraz silniej akcentuje znaczenie ESG jako wyznacznika zrównoważonego rozwoju. W tym kontekście ratingi ESG odgrywają kluczową rolę w ocenie działań firm na polu odpowiedzialności środowiskowe, społecznej i zarządzania. Ale czy są one rzeczywistym impulsem do zmian, czy raczej efektowną fasadą bez głębszego wpływu na biznesową rzeczywistość? Przyjrzyjmy się temu bliżej.

Transfer danych osobowych do Kanady – czy to bezpieczne? Co na to RODO?

Kanada to kraj, który kojarzy się nam z piękną przyrodą, syropem klonowym i piżamowym shoppingiem. Jednak z punktu widzenia RODO Kanada to „państwo trzecie” – miejsce, które nie podlega bezpośrednio unijnym regulacjom ochrony danych osobowych. Czy oznacza to, że przesyłanie danych na drugi brzeg Atlantyku jest ryzykowne?

Chiński model AI (DeepSeek R1) tańszy od amerykańskich a co najmniej równie dobry. Duża przecena akcji firm technologicznych w USA

Notowania największych amerykańskich firm związanych z rozwojem sztucznej inteligencji oraz jej infrastrukturą zaliczyły ostry spadek w poniedziałek, w związku z zaprezentowaniem tańszego i wydajniejszego chińskiego modelu AI, DeepSeek R1.

REKLAMA

Orzeczenie o niepełnosprawności dziecka a dokumentacja pracownicza rodzica. MRPiPS odpowiada na ważne pytania

Po co pracodawcy dostęp do całości orzeczenia o niepełnosprawności dziecka? Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej odpowiedziało na wątpliwości Rzeczniczki Praw Dziecka. Problem dotyczy dokumentowania prawa do dodatkowego urlopu wychowawczego rodzica dziecka z niepełnosprawnością.

2500 zł dla nauczyciela (nie każdego) - na zakup laptopa. MEN: wnioski do 25 lutego 2025 r. Za droższy model trzeba będzie dopłacić samemu

Nauczyciele szkół ponadpodstawowych i klas I-III szkół podstawowych mogą od poniedziałku 27 stycznia 2025 r. składać wnioski o bon na zakup sprzętu w programie "Laptop dla nauczyciela" – poinformowali ministra edukacji Barbara Nowacka i wicepremier, minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski. Na złożenie wniosków nauczyciele mają 30 dni (do 25 lutego 2025 r. – PAP), kolejne 30 dni przeznaczone będzie na ich rozpatrzenie. Bony mają być wręczane w miesiącach kwiecień-maj 2025 r., a wykorzystać je będzie można do końca 2025 roku.

REKLAMA